wtorek, 20 października 2009

Kto z kim, gdzie, jak i kiedy? I po co?


No, dobra. No to pisze. Swoja droga jest to dosc niesamowite, ze blog jeszcze nie ujrzal swiatla dziennego (tzn. nie zostal przedstawiony na forum publicznym), a juz mam jakies opoznienia. Taka karma...?

Niestety, wszystkiego na raz nie uda mi sie opisac... dlatego temat szkoly, ludzi z programu, Getafe samego w sobie i Madrytu zostawiam na pozniej. Najpierw najswiezsze niusy, potem bedziemy odkurzac zamierzchle fakty.

Troszke dzis sie przerazilam, kiedy spojrzalam na kalendarz... ale po kolei. Dzis mialam klasowke z matmy (nasz matematyk nazywa to pieszczotliwie litlle quiz), ktora to wprawila mnie w nastroj glebokiej i mozna powiedziec, pospiesznej zadumy. Mianowicie, zaczelam odliczac ile mam dni na narobienie materialu, na bardziej skrupulatna nauke i na wyrobienie sie ze wszystkim przed listopadowa sesja*. I wlasnie wtedy uswiadomilam sobie, ze mija wlasnie czwarty tydzien nauki w Getafe - tym samym - mija moje pierwsze poltora miesiaca w Hiszpanii. Szok.

Troche suchych faktow celem ustalenia uwagi. Mieszkam w Getafe, gdzie jest najwiekszy z trzech kampusow Uniwersytetu Carlosa III. Getafe to male miasteczko w industrialnym pasie na poludnie od Madrytu. Samo centrum i rejon kampusa sa zrewitalizowane w bardzo dobrym stylu; klimat wielgachnych fabryk, bazy wojskowej i najbrzydszej okolicy, jaka tylko mozna sobie wyobrazic widac dopiero spacerujac ok. godzine od scislego centrum. Kampus jest i to jest jego glowna zaleta - po SGHu jestem wyglodzona i byle co mnie zadowoli:) Na serio, okolica uniwersytetu jest bardzo ladna i rozsadnie pomyslana. Mozna obejrzec na zdjeciach.

Mieszkam sobie razem z Mackiem z Polski (ktorego poznalam 2 tygodnie przed przyjazdem do Madrytu) oraz z Tugba, Turczynka. Wszyscy studiujemy razem cos, co nazywa sie Economic Analysis. Piechotka 10 min od uniwesytetu i 5 min do stacji, skad pociagiem 15 minut do Madrytu. Ogolnie, program zaczelismy grupa ok. 25 osob. Kilkoro Hiszpanow, poza tym sa ludzie z Anglii, Turcji, Grecji, Wloch, Iranu, Moldawii, Rosji, Portugalii,Niemiec, Brazylii i Chin, plus Maciek i ja. Naprawde niezly misz-masz. O ludziach jeszcze z pewnoscia sie rozpisze, ale to pozniej.

Nauki od poczatku jest sporo. Trzy przedmioty w tygodniu niby nie przerazaja, ale roboty jest mnostwo. Najgorzej, ze monotonnie. Matma -wiadomo, jak to matma. Potem stata. Czyli wiecej matmy. Na odchamienie mikro, ktore w rzeczywistosci sprowadza sie do matmy...
dlatego tez koncze na dzis i obiecuje wiecej. I nie krzyczcie, ze nic nie pisze :)



---
* Uklad jest taki, ze rok akademicki jest zorganizowany mamy w cztery cwiercmestry, kazdy po trzy bloki przedmitowe. Bezposrednim bolesnym skutkiem cwiercmestrow jest sesja - cztery razy w roku. Pierwszy test na stabilnosc takiego ukladu - koniec listopada...

3 komentarze:

  1. możesz trochę nad layoutem popracować bo ten taki bardzo bardzo skromy jest :)
    po za tym fajnie fajnie ze założyłaś bloga :)
    liczę na jakieś wątki kulinarne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaa... papryczki, papryczki, takie, srakie...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Taka karma...?"
    Powinno być Taka Mantra ;)

    OdpowiedzUsuń